Kto jeszcze pamięta Święto Ziemniaka? Kiedy miałam 8 lat, Święto Ziemniaka to było wielkie wydarzenie. Pamiętam, że była złota polska jesień, pachniało dymem z ogniska, idąc przez las co chwilę wpadałam twarzą w babie lato. Miałam pomarańczową kurtkę z wyszywanym wzorem na plecach, a moja mama upinała mi włosy w misterny warkoczyk. Konkursy były dwa – na ziemniaka największego oraz ziemniaka o najdziwniejszym kształcie. Już tydzień wcześniej wszystkie matki buszowały po okolicznych “Grażkach” i “Farmerach” w poszukiwaniu krzywych kartofli. Niby nic, głupi konkurs, ale każdy chciał znaleźć mutanta wśród ziemniaków i wygrać. Zwycięzca okazał się niekwestionowalny – tata kolegi wytropił gdzieś kartofla w kształcie ogromnego krzyża. Kubuś dostał zatem pieczątkę z ziemniaka i medal, a myśmy mu wszyscy zazdrościli.
Dzisiaj wiem, że medal dla Kubusia za znalezienie kartofla, którego przyniósł mu tata, był wart sto razy więcej niż państwowe odznaczenia. Mamy bowiem rok 2020 i Ministerstwo Sprawiedliwości ręką Zbyszka Ziobry właśnie przyznało brązowy medal pod szumnym tytułem “zasłużonej dla wymiaru sprawiedliwości” Zuzannie Wiewiórce. Zdaniem wiceministra Zuzia wpierdalając się między wódkę a zakąskę wykazała się odwagą i bohaterstwem. Czekamy wciąż na Order Uśmiechu dla Staśka Michalkiewicza za nazwanie dziecka zgwałconego przez księdza “kurwą”.
Kto jeszcze jest bohaterem w oczach rządu? Medycy, co walczą “z ostrym cieniem mgły”. Bohaterom należą się oklaski. Mural na bloku – superman, spiderman i inni “mani” salutujący lekarzom. “Mocne ręce ratowników, wszyscy: chwała im!”. Bohaterom nie należą się podwyżki. Należą im się kartki z uprzejmą prośbą od mieszkańców osiedla, aby czym prędzej “wypierdalali do szpitala, gdzie ich miejsce” i “nie roznosili zarazy”. W razie obiekcji medyka-bohatera należy z roboty wywalić na zbity pysk, tak jak Martę Kołnacką.
Mój tata jest wielkim miłośnikiem westernów. Nigdy nie mogłam zrozumieć tej pasji, w związku z czym zapytałam go kiedyś w czym rzecz. “Bo widzisz” – odpowiedział zmęczonym głosem – “w westernach wszystko jest proste. Jest piękna Mary, jest zły bandyta, dobry bohater. Bandyta ginie, bohater triumfuje i całuje piękną Mary.”.
Im jestem starsza tym bardziej rozumiem tęsknotę za takim światem. Przede wszystkim takim, gdzie bandytę nazywa się po imieniu.
Mogłoby się wydawać, że w naszym świecie są uniwersalne wartości – to te, które pamiętamy z bajek i z ludowych porzekadeł. “Chciałbym być zawsze niewinny i prawdziwy, chciałbym być zawsze pełen wiary i nadziei – tak jak Bolek i Lolek, Tytus, Romek i Atomek”. Ludzie różnią się od siebie na wielu płaszczyznach, ale wydawało mi się, że możemy się (przynajmniej w Polsce, na naszym podwórku) zgodzić co do kilku kwestii – nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe, szanuj zieleń, słabszych należy bronić, a dzieci są niewinne i każdy, kto je krzywdzi, jest po prostu zły.
Po obejrzeniu drugiej już produkcji Braci Sekielskich okazuje się (po raz kolejny), że nie mamy żadnych wspólnych wartości i zasad. Tak długo, jak wycierasz sobie paskudną gębę Bogiem, możesz wszystko. “Nawrócony” Terlikowski w (skądinąd świetnie zrealizowowanym) materiale mówi, że nie należy “histerycznie odżegnywać się od powiązań między homoseksualizmem a pedofilią”.
W tym roku mija 5 lat od kiedy 14-letni chłopiec powiesił się na własnych sznurówkach po miesiącach prześladowań i wyzywania od pedałów w szkole.
W pożegnalnym liście do matki napisał o sobie, że jest zerem. Jego koledzy po tym wydarzeniu założyli sobie stronkę na fejsie, na której napisali, że w sumie im go nie szkoda, bo “przynosił wstyd białej rasie”. Ksiądz w materiale Sekielskich, skonfrontowany z osobą, którą skrzywdził, pokrętnie tłumaczy, że każdy grzeszy, Szatan kusi szczególnie księży, teraz to on może najwyżej przeprosić, a w ogóle to on robi rachunek sumienia i się modli, więc w sumie ditto.
Tydzień temu pomyślałam, że napiszę wesoły tekst o książkach i filmach, które obejrzałam w trakcie izolacji. Codziennie moją facebookową tablicę zalewa strumień postów ekstrawertyków złaknionych uwagi i towarzystwa innych – bezglutenowe chleby i akrobacje w kuchni przeplatają mi się z webinarami o “odkrywaniu swojej kobiecości” i kursami Excela. Ponadto wyłaniają się powoli ruchy wyzwoleńcze obywateli zniewolonych przez maski, które trzeba zakładać w Biedrze i przez zamknięte salony fryzjerskie. Na szczęście już powoli otwierają, bo ludzie krzyczący “oddajcie nam wolność!” gotowi już byli szturmować centra handlowe z widłami i pochodniami.
W międzyczasie odbyła się inba z wyborami, policja nadużywa władzy, Bosak wypuścił swój nacjonalistyczny manifest, Korwin rapował o mordowaniu socjalistów, Edyta Górniak zastanawia się nad jedzeniem mydła, Kaja Godek zrobiła kolejne podejście do wprowadzenia “Opowieści podręcznej” Atwood jako ustroju w Polsce, ale najbardziej nas wszystkich wkurwiło, że Niedźwiecki odszedł z Trójki. Naprawdę tęsknię za czasami, kiedy byliśmy jak Asterix i Obelix, jak Załoga G, MacGyver i Pippi.